Droga na południe jest niemal zupełnie pusta. Prujemy w stronę Prizrenu, gdzie do ekipy dołącza nasz przewodnik Agnan. Po minięciu prizreńskiej twierdzy droga zwęża się i prowadzi przez nieliczne górskie wioski serpentynami ponad głębokimi wąwozami. Dojeżdżamy do Brezovicy, serbskiej enklawy i największego w Kosowie kurortu narciarskiego. To fenomenalne miejsce dla miłośników stromych stoków i ciekawych obserwacji socjologicznych.

Szar – Góry są easy!

Znajduje się tutaj kilka wyciągów krzesełkowych, bardzo podobnych do naszego historycznego krzesełka na Goryczkowej. Trasy są bardzo strome, od samej góry do samego dołu mają nachylenie podobne do ścianki na początku Kotła Gasienicowego. Kurort jest dość popularny. Przyjeżdżają tu zarówno Serbowie jak i Albańczycy. Kiedyś ze względów patriotycznych można było tu płacić wyłącznie w dinarach. Dzisiaj już wszystkie ceny są również w euro, a napisy i po serbsku i po albańsku.

Szar – Góry są easy!

Pijemy kawę, czekamy, aż krzesełko zacznie działać (dzieje się to w dość losowych momentach, kiedy ekipa obsługująca znudzi się zabawą wiertarkami lub kolejka zrobi się za duża) i w końcu wyjeżdżamy na górę. Kasia, pełniąca wśród innych również funkcję wyprawowego kierowcy korzysta z kilku godzin wolnego i testuje wszystkie okoliczne trasy pod kątem jazdy na snowboardzie.

Szar – Góry są easy!

Tutejsi miłośnicy białego szaleństwa dzielą się na pięć charakterystycznych grup. Pierwszą są tacy, którzy jeżdżą bardzo dobrze i śmigają po stromych trasach tak, że aż miło popatrzeć. Drugą grupę stanowią ci, którzy w ogóle nie potrafią jeździć i na każdym zakręcie przewracają się, wstają, otrzepują ze śniegu i kontynuują jazdę, aż do następnego skrętu, gdzie powtarzają wszystkie te czynności od początku, lub po prostu ześlizgują się na tyłkach. Trzecią grupą są posiadacze najnowszego sprzętu i drogich kurtek, którzy wyjeżdżają na górę, robią sobie zdjęcie i zjeżdżają z powrotem krzesełkiem. Czwartą grupę stanowią ci, którzy jeżdżą krzesełkiem w kółko. Ostatnia grupa to ludzie w miejskich ubraniach i eleganckich butach, którzy schodząc z krzesełka natychmiast przewracają się na wyślizganym śniegu, a potem ewakuują się na czworakach lub obrywają w głowę następnym krzesełkiem.

Szar – Góry są easy!

Powiem szczerze: nawet nie idąc w góry można tutaj całkiem miło spędzić czas obserwując ludzi. Postanawiamy jednak nie tracić pięknego dnia. Zakładamy rakiety, raki lub nic (Agnan był twardy, szedł w turystycznych butach i żeby nas zbytnio nie zawstydzać udawał czasem, że się ślizga i walczy o życie, miał rzecz jasna wszystko pod kontrolą) i ruszamy po grani gór Szar w stronę naszego celu – dumnego szczytu Guri i Zi (2536 m), czyli Czarnego Kamienia. Łatwo zapamiętać tą nazwę: "Góry są easy".

Szar – Góry są easy!

Grzbiet przypomina nieco nasze Czerwone Wierchy. Guri i Zi byłby tutejszym odpowiednikiem Małołączniaka. Po jednej stronie grani mamy Kosowo, po drugiej Macedonię. Widoki z grzbietu są jedyne w swoim rodzaju. Nisko nad nami wiszą ciemne chmury przez które przebija się popołudniowe światło, oświetlając całą grań gór Szar i wszystkie okoliczne pasma. Niższe góry nieopodal Brezovicy są zupełnie brązowe, tylko wierzchołki mają przyprószone śniegiem, grań Szar Płaniny jest zupełnie biała, z nawisami i fantazyjnymi śnieżnymi grzybami i kalafiorami. Horyzont zamykają dzikie turnie Gór Przeklętych, a za nimi czarnogórskie pasmo Komovi. Widać również albańskie góry nieopodal miasta Kukes i niemal całą Macedonię, a być może nawet pasma na granicy z Grecją i bułgarski Piryn. Po prostu międzynarodowa bajka. Aż szkoda odjeżdżać. To chyba najpiękniejszy sposób na spędzenie pierwszego dnia w roku, jaki znam. Nie dość, że cieszymy się, że w 2018 roku póki co 100% dni spędziliśmy w górach, ale jeśli cały rok ma być taki jak pierwszy stycznia to będzie naprawdę fajny rok.

Szar – Góry są easy!

Mili panowie z obsługi czekają z zamknięciem wyciągu, aż zameldujemy się w komplecie. Potem jeszcze tylko wspólne warsztaty z wyprowadzania zastawionego i zakopanego w śniegu samochodu na właściwą trasę, przejazd przez malownicze, wąskie uliczki starówki w Prizrenie, pożegnanie z nieco roztargnionym Agnanem i kończymy górski program. Ostatnia noc w hotelu Dukagjini i musimy powoli żegnać się z Kosowem.

Szar – Góry są easy!

Hubert Jarzębowski
www.highaway.pl
www.facebook.com/highawaytravel

Część IV opowiadania już 15.02

Jeśli chcesz powrócić do części I - kliknij tutaj
Jeśli chcesz powrócić do części II - kliknij tutaj